28 kwi 2016

Zielono mi

     
     Po odbębnieniu babskich zajęć strasznie ważnych,przecież bez obiadu to świat się skończy, wyciągnęłam Miśka na spacer. Spacer trwał 10 minut, tyle co do śmietnika i zwalił się nam na głowę wiosenny przydział wody na metr kwadratowy. Wróciliśmy do domu i po prasowaniu podjęliśmy walkę z systemem, pora na spacer numer 2. Doszliśmy do mostu i... znowu ta cholera kapie z nieba, nie wracamy, Misiek twardo pruje przed siebie. Leje, jednak wracamy. Do trzech razy sztuka, o godzinie 15-tej wychodzimy-nad nami świeci słońce, na horyzoncie sino i czarno. 


   Dzięki wiośnie nadrobiłam zaległości filmowe, serialowe, książkowe, że o grafikach nie wspomnę. Normalnie szał w pokrzywach.
Zabrałam ze sobą aparat z przeznaczeniem na kwiatki (i to kolorowe), dlatego zbliżenia istnieją a krajobrazy wręcz przeciwnie. Rozczarowaliśmy się, zieleń dopiero się pokazuje, suche zielska nadal panują a kwiatów jak na lekarstwo. Z radością przywitałam żółciutki mleczyk, wiedząc, że za miesiąc ze złością będę go wyrywać. Ot, życie. 

Z mokrej wiosny wynikają trzy pozytywy:
- będą grzyby 
- nie wypalają traw
- więcej czytam















Żeby nie było tak szaro wkleję coś co sfotografowałam u mojej mamy w ogródku. Jestem leniwa i u mnie dopiero w czerwcu coś wyłazi z ziemi (i nie są to mrówki ani krety).




2 komentarze:

  1. Fantastyczne kadry!
    Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  2. sporo kwiecia -
    szafirki śliczne makro
    a most kolejowy ... marzenie - str5asznie lubię takie.

    OdpowiedzUsuń