Blogowe milczenie nie oznacza, że umarłam (jeszcze nie). To zwyczajny brak czasu, awaria komputera i urlop, na tym żale się kończą i rozpoczynam pisanie :)
W lipcu odbyła się impreza organizowana na "naszym" zamku w Chobieni, po dziewięcioletniej przerwie powróciło "Zamczysko". Motocykle, piwo, dużo muzyki- gwiazdą sobotniego wieczoru był KAT i Roman Kostrzewski. Po zmroku pokaz tańca ognia dała młodzież z "Karolat on Fire" a całość została zakończona pokazem fajerwerków.
Ciężko jest zrobić relację z imprezy, w której się pracuje, wiele rzeczy nas wtedy omija i tak już musi być.
Ciężko jest zrobić relację z imprezy, w której się pracuje, wiele rzeczy nas wtedy omija i tak już musi być.
Cisza przed burzą, trwają ostatnie przygotowania terenu czyli dokaszanie trawy i sprzątanie obiektu.
Pojawiają się pierwsi motocykliści
Scena już gotowa :)
Backstage również :)
Za chwil kilka już nie było spokojnie, chętni do zwiedzania płynęli szerokim strumieniem, zespoły się meldowały, a motocykle wjeżdżały na teren zamkowy i wjeżdżały aż nam zabrakło miejsca. Ktoś policzył maszyny i było ich ponad 200, po godzinie 15-tej ten ryczący tabun wyruszył na chobieński rynek.
Motory jadą na paradę a KAT i Roman mają próbę.
A ja lecę na rynek zobaczyć choć kawałek z tej parady.
Na polu namiotowym przybywało domków, a nam czas wolny się skończył. Chętnych do zwiedzania oprowadzaliśmy od rana do wieczora (wieczorem już prawie straciłam głos) i było tego ponad 1000 osób.
"Karolat on Fire" w akcji
A za chwilę koncert zespołu KAT z Romanem Kostrzewskim.
Fotkę ukradłam Renacie, taki oto klimat na rynku.
I znowu filmik :)
Przy organizacji imprezy, która się odbyła w Chobieni,wzięło udział wiele osób, ale gdyby nie zaangażowanie wójta gminy Rudna, Chobieńskiego Ośrodka Kultury i Grześka z Fundacji Zamek Chobienia, to nic by z tego nie wyszło.
Podziękujmy za to.
Podziękujmy za to.
P.S
Przeżyliście kiedyś nocleg na scenie w charakterze ochroniarza? My tak. A gdy pierwsze promyczki słońca pojawiły się niebie, kolega Włodzimierz specjalnie dla nas odśpiewał "kiedy ranne wstają zorze".
Z zamkowej wieży.
Przez megafon.
Takie rzeczy tylko u nas.
I luksusy od samego rana:
Imponująca grupa motocyklistów: ) widać, że impreza się udała, a ognie ...przepiękne! Ostatnie zdjęcie podsumowujące post niezwykle trafione, no brawo !
OdpowiedzUsuńSerdeczności: )
W zestawie były jeszcze fajerwerki, ale zdjęcia nie wyszły :(
UsuńFajna impreza musiała być. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńImpreza z pełnym rozmachem. Widok motocyklistów budzi we mnie zawsze mieszane uczucia. Z jednej strony podziwiam te maszyny i pasjonatów, a z drugiej strony przerażają mnie kiedy widzę bezmyślne "popisy" na szosie lub o zgrozo w mieście. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNa szczęście większość jeździ spokojnie. Ich maszyny mają ogromną wartość i nie narażają ich na zniszczenie (bo kto by niszczył coś za ponad 100 tyś.).
UsuńMuszę dokładnie na mapie zobaczyć, gdzie to jest. Może się w przyszłym roku wybierzemy. Motor mamy:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszamy!
UsuńByło fantastycznie! Ale - jak to Madzia napisała - jako organizatorzy ledwo co skorzystaliśmy z uroków imprezy :) Najważniejsze, że udało się nam uczestniczyć na koncercie KATA i porozmawiać w cztery oczy z Romkiem Kostrzewskim - żywą legendą. A niebawem już 11.11 - ZAPRASZAMY!
OdpowiedzUsuńGrunt,że wszyscy byli bardzo sympatyczni :)
UsuńA ostatnia fota - to mój barłóg na scenie. Ktoś musiał jej w nocy pilnować :)
OdpowiedzUsuńJa w rogu, młody pośrodku a Żaba w didżejce. Włodzimierz jako nocny patrolowiec.
UsuńA i dodałam jeszcze jedno zdjęcie na koniec :) a raczej początek dnia.
UsuńI za tą kawkę niezmiernie wdzięczny jestem :)
UsuńNo i wielkie brawa dla naszego dyżurnego meuzina - Włodzimierza B, o!
Super!
OdpowiedzUsuńMotocykliści to z reguły niebanalni ludzie. A sceneria koncertu wyśmienita.
Taki to już urok organizatorskiego życia, ale za to jaka satysfakcja.